W dniach 15-17.04.2016 postanowiliśmy skonfrontować legendę Mangusty z rzeczywistością. Większość z nas słyszała o tej imprezie same dobre rzeczy ale nigdy na niej nie byliśmy. Tegoroczna, jedenasta już edycja, nie była na zaproszenia więc udało nam się wpisać 9-osobowy skład na listę uczestników.
Do miejsca zakwaterowania, czyli Stanicy Harcerskiej w Białym Brzegu dotarliśmy w piątek, po kilkugodzinnej podróży. Rozstawiliśmy namioty, rozłożyliśmy karimaty i rozpaliliśmy ognisko. Zgodnie z założeniami Mangusty w ruch poszły kiełbachy i browary czyli nastąpiła część integracyjna, która dla niektórych, i nie mówię tu o naszej ekipie, była jedynym elementem wyjazdu J
Sobotni poranek łatwy nie był ale zdążyliśmy na czas i o 10:00 byliśmy gotowi do akcji. Wybraliśmy opcję bez moderacji czyli działaliśmy bez bieżących rozkazów. Mieliśmy tylko narzucone ramy czasowe, w których mogliśmy się poruszać w danym obszarze. Zadania wybieraliśmy i realizowaliśmy wedle własnego uznania. Teren nie był specjalnie duży ale naprawdę fajny, a pogoda dopisała. Scenariusz i zasady respawnu były tak skonstruowane, że gearboxy miały co robić. Gra była bardzo dynamiczna i kompozyt leciał całymi wiadrami. Nie obyło się wprawdzie bez drobnych kwasów i bezmyślnego friendly-fire ale było to na tyle nieistotne, że nie wpłynęło negatywnie na całokształt.
Przez cały dzień toczyliśmy zaciekłe boje bawiąc się dobrze do samego końca. Naszym zdaniem cała ta inicjatywa robienia niemałej przecież imprezy od wielu lat i to za darmo (nie licząc symbolicznej opłaty za nocleg) zasługuje na wielki szacunek. Dzięki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz