14 stycznia 2013

I Bieg Zimowy

13 stycznia 2013, poranek z temperaturą -6 st. C, trochę śniegu, prawie brak wiatru - pogoda wydaje się być idealna na wypad w teren. Sprzęt przygotowany dzień wcześniej leży i czeka... plate carrier, replika i wypchany plecak... w sumie 20 kg.
O godzinie 0930 byliśmy na miejscu. Skład pięcioosobowy, wszyscy zwarci i gotowi na szybki marsz. W planach mieliśmy co najmniej 20 km do przejścia. Godzina 1000 - wyruszamy.

Od lewej: Jacob, Felek, Bosman, Qwasiu i  Rzuf (R-Team) - fota przed wymarszem.

Pogoda świetna, dopisywały dobre nastroje. Sam teren był niesamowicie urozmaicony - wysokie wydmy, las, strumyki i jeziora, a wszystko zasypane śniegiem dodawało uroku podczas wypadu.
Średnie tempo marszu utrzymywało się na poziomie nieco ponad 5 km na godzinę i zważywszy, że był to nasz pierwszy dłuższy wypad tej zimy, a każdy z nas dźwigał trochę na plecach i rękach... no cóż nie było najgorzej.






Ćwiczenia parami hłe hłe hłe :D

Bosman i Felek

Qwasiu i Jacob

Pokonaliśmy dystans 14 km. Niestety część z nas musiała wcześniej wracać z terenu, przez co niedosyt pozostaje. Jednakże nie ma tego złego... następny wypad będzie dłuższy i trudniejszy. Już nie mogę się doczekać.




Autor: Bosman

6 stycznia 2013

Świąteczny Prezent VII edycja

Pik,Pik,Pik...budzik...niedziela...6:30... pierwsza myśl "ale my jesteśmy popierdoleni, dzień wolny od pracy..wstawać o tej godzinie..."
Blisko też nie było, ale bez przeszkód i nie niepokojeni przez wolontariuszy ministerstwa finansów prowadzących spontaniczne zbiórki pieniędzy przy drogach, o 9:30 dotarliśmy do Wałcza.



Jako, że przyjechało więcej uczestników niż się zadeklarowało i proporcja sił między "dobrymi" i "złymi" była mocno zaburzona na korzyść "dobrych", zostaliśmy przekierowani do "złych". Nasza wspaniała 5tka wcale nie poprawiła tej zaburzonej proporcji.




Świąteczny Prezent organizowany przez ekipę Black Hawk z Wałcza, nie jest imprezą z wielowątkowym, wielogodzinnym scenariuszem. Jak to powiedział jeden z organizatorów:
"Scenariusz jest prosty jak budowa cepa".
W pierwszej części broniliśmy cukierków na drzewie (chyba to była jakaś pozoracja choinki), w drugiej części, działa obsługiwanego przez wiedźmę (co by nie było za lekko, cały czas podało). Niestety nie  mieliśmy okazji wykonać chociaż jednego małego kontrataku, bo cały czas broniliśmy się w okrążeniu przed wielokrotnie liczniejszymi przeciwnikami.




Organizatorzy byli przebrani, były gadżety, widać, że nie mało pracy kosztowało przygotowanie. Wszystko zrobione z poczuciem humoru, nastawione na relaksacyjną wymianę kompozytu (zobaczyć Świętego Mikołaja biegnącego z giwerą przez poligon - bardzo ciekawe doświadczenie). Samo strzelanie trwało trochę za krótko, przyjechać z Poznania, żeby postrzelać 2h, pozostawiło niedosyt. Jak się okazało, nie strzelać tam jechaliśmy.

Punktem kulminacyjnym imprezy było ognisko. A czego tam nie było!Na początek barszcz z uszkami! Ciasteczka! Losowanie prezentów! Czekolady dla kierowców!A dla niekierowców słynna Kawóweczka!
Przy ognisku obaliliśmy 0.7 Kawówki(oczywiście oprócz naszego kierowcy Fusha - tak mi przykro kolego), popiliśmy destylowaną śliwką, pogadaliśmy, pośmialiśmy i bardzo dobrych humorach wróciliśmy do domów.


Z tego miejsca chciałbym podziękować organizatorom za trud włożony w organizację - Birk liczymy, że w tym roku zrobicie milslima.

Autor: Felek