5 czerwca 2014

MilSim "SALAMANDRA 2014"


W dniach 13-15 czerwca 2014 r., odbył się w Bieszczadach MilSim SALAMANDRA 2014.



Trójka chłopaków z naszej grupy (Fush, Fala i Solar) wcieliła się w bojowników Talibańskich.

                                      Fush                                                           Solar

Fala

Relacja z imprezy widziana ich oczami.

Od czego by tu zacząć... 820 km po naszej nad wymiar rozwiniętej infrastrukturze? 8 godzin męczenia się w samochodzie? Na miejscu byliśmy grubo po trzeciej nad ranem w piątek, więc czym prędzej znaleźliśmy kawałek kamienistego podłoża do spania i poszliśmy odsapnąć po trudach podróży. Po wstaniu i zjedzeniu dostaliśmy informację, że odprawa dla chętnych odbędzie się ok godz. 14:00, więc czym prędzej zaczęliśmy się szpejować i wyruszyliśmy na miejsce odprawy, którym była malownicza chatka (schronisko?)


Foto by Feldgrau

Po dotarciu na miejsce zauważamy, że większość ekip jest już na miejscu, sam zauważam także ze zgrozą, że poziom stylizacji jest bardzo ubogi - nie licząc oddziałów PMC (które ciężko było odróżnić od zwykłych talibów) duża część osób była ubrana po prostu w mundury z pełnym oporządzeniem, mieli zwykłe kapelusze na głowach, a paru nawet miało wysmarowane gęby zieloną farbą (jeszcze na fotkach nie widziałem Taliba, który by się farbą maskował). Od zwykłych żołnierzy odróżniała ich zazwyczaj zielona arafatka... Organizator powinien był wymagać pewnego progu stylizacji, ponieważ ludzie w paru przypadkach potraktowali ją (stylizacje) po macoszemu. Na szczęście były osobniki pokroju Pakula gdzie aż oko się cieszyło gdy widzieliśmy przed sobą rasowego Taliba. Tak naprawdę do stylizacji wystarczyły jakieś wojskowe buty, spodnie w oliwce czy też w kamuflażu woodland, galabija na to kurtka m65, prosty rosyjski chest i pakol. Tyle na temat stylizacji, czas na odprawę.
Mohhaman Pakul Laden - lider Talibów
Foto by MŚ

Mapa AO - Salamandra 2014
Dowiadujemy się, że będziemy odpowiedzialni za ochronę najbardziej oddalonej wioski (Kashmar), będziemy odpowiedzialni także za to, żeby wróg nie wkroczył na tyły całej strony talibańskiej... Już wtedy coś mnie tknęło, że może być to troszeczkę inny milsim niż te na których bywaliśmy. Po przespanej pierwszej nocy, gdzie jedyną atrakcją były ślady niedźwiedzia znalezione na drodze, czekaliśmy od porannych godzin na jakiś rozwój wypadków. Dopiero gdzieś koło południa będąc w pewnym oddaleniu od wioski usłyszeliśmy na radiu, że drogą porusza się konwój, który do nas zmierza. Postanowiliśmy kryć się po krzakach czekając na dalszy rozwój wypadków. Radio na początku tętniło masą komunikatów, w końcu po 12 godzinach trwania milsimu mamy pierwszy kontakt, z tego co usłyszeliśmy na drogę powrotną przygotowaliśmy małą niespodziankę w postaci trzech IED. Z wioski dochodziły co rusz jakieś krzyki, wołania do Allaha i trzask zamykających się co chwilę drzwi samochodów- pakowali podejrzanych Afgańczyków do aut. Po odjeździe samochodów udaliśmy się czym prędzej za nimi, gdyż do miejsca gdzie były rozłożone IED było mniej więcej 500 m. Naprawdę był to ciekawy widok, jak po odjeździe sił ASAF z okolicznych krzaków zaczęły wyłaniać się coraz to nowe sylwetki Talibów, wszyscy biegli ku zasadzce mając nadzieje, że ASAF popełni błąd.
Buuum! coś w oddali walnęło, słup dymu strzelił na 10 m w górę, zewsząd dobiegły odgłosy strzelaniny... Biegiem ruszyliśmy do nasypu, skąd był zasięg do sił ASAF, po oddaniu serii musieliśmy się wycofywać i zaczęliśmy flankować przeciwnika z drugiej strony. Konwój rusza na nowo (tym razem bez jednego samochodu) 
Buuum! Kolejny IED wybucha unieszkodliwiając konwój. Wbijamy naszą trójką na flankę, widzimy w odległości 40 m samochód ASAF i jego załogę, która się ostrzeliwała w przeciwnym kierunku. Oddajemy serię z trzech karabinów trafiając jednego okupanta i przy wycofywaniu się dostałem w rękę... Będący w okolicy Talibowie szybko wynieśli mnie w bezpieczne miejsce, opatrzyli i odprowadzili do wioski czyli najbliższego punktu ewakuacji. Z całego konwoju dwa na trzy samochody zostały uszkodzone, z załogi podobno przeżył tylko sam dowódca plus kierowca trzeciego samochodu, zginęło 15 żołnierzy ASAF. Po tej niestety krótkiej akcji czyhaliśmy z własnym IED do godziny 18:00 na jakikolwiek konwój wroga. Jednakże ten nie był w stanie zebrać się i dostarczyć obiecanego zaopatrzenia do wiosek, gdzie zwykli cywile umierali z głodu.

Niestety nie wiem, jak wyglądało to po stronie ASAF, ale jako okupant powinni zrobić jakieś checkpointy, powinni patrolować drogi, abyśmy nie mogli podłożyć IED, powinni jeździć z obiecanym zaopatrzeniem po wioskach, podczas gdy z tego co wiem, oprócz konwoju do naszej wioski zrobili jeszcze tylko jeden wypad z ministrem. Talibowie bezproblemowo kontrolowali pobliskie tereny nie dając siłom ASAF wyjechać z FOBa. Wynudziliśmy się niemiłosiernie przez ten fakt, śmiejąc się z nieudolności okupanta, gdzie nawet wspomniany wyżej niedźwiedź miał więcej ikry. Na milsimie tym walczyliśmy z nudą i głodem... i tylko z tym przegraliśmy.
Przez fakt, że osłanialiśmy ostatnią wioskę nie mieliśmy totalnie nic do roboty, żadnych zadań które mogłyby uatrakcyjnić rozgrywkę... ale takie realia stworzył nam okupant (ASAF), który przez całą grę nie wykazywał inicjatywy.
 Foto by AP
Autor: Fush

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz