No i zaliczyliśmy Weekend Zwiadowców, dokładnie IV już edycję paramilitarnego szkolenia, które w tym roku odbyło się na terenie poligonu 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. Były pompki, kurz, pot, woda, błoto i trochę kilometrów w nogach. Ale po kolei...
Skład: SFSG Poznań, Silent Hunters, AZS Lewniwiec Poznań, ASG Pustak
„Piątek, godzina 0515, telefon od Felka "Jestem na bałtyckiej, niedługo będę". Szybka kalkulacja w głowie i nachodząca myśl" Kurwa, zaspałem".
Szybkie ogarnięcie na spidzie i po ok 10 minutach podjechała czerwona, terenowa strzała. Pakowanie i dalej w drogę po Jacoba i Niedźwiedzia (grupa Silent Hunters).” (Parkie)
Zadziwiająco o czasie wyjechaliśmy z Poznania i bez większych przeszkód dotarliśmy na miejsce. Szybkie ogarnięcie namiotów, zameldowanie się i byliśmy gotowi.
„10:00 zbiórka, szybkie powitanie, omówienie spraw organizacyjnych i bezpieczeństwa. Zostaliśmy podzieleni na drużyny, do naszej czwórki dołączyło dwóch „Leniwców”(Wacol i Lex) i dwie osoby z grupy Pustak (Kalisz) oraz Kass. Felek objął dowodzenie
Wydanie stosownych reprymend i heja na szkolenie !
A, bym zapomniał ! Podczas szkolenia obowiązywała 1 święta reguła: broń zawsze przy dupie, Ci co o tym zapomnieli (np. ja) to pompowali, ale o tym później.
Takim miłym wstępem było szkolenie dla wszystkich uczestników z BSL - „Bezzałogowe samoloty latające”. Pan Kapitan opowiadał o ich technice użyciu w czasie rzeczywistym, nowinkach technicznych itp.” (Parkie)
„Nasz team zaczął szkolenie od stanowiska nr 2, czyli programowanie i użycie radiostacji TRC 9200(licencja Sagem). Do dyspozycji były 4 jednostki, z których później zrobiły się 3, w jeden padła bateria... Składanie meldunków, wzywanie MEDEVAC'a i konfiguracja.” (Parkie)
Tak zleciała pierwsza godzina, podczas, której w sumie nie dowiedzieliśmy się nic nowego z teorii (ale to nie nasza wina, że tyle już wiemy :P ), ale za to mieliśmy okazję wysłuchać kilka ciekawych historii rodem prosto z naszego Wojska Polskiego.
Zmiana punktu.
Punkt nr 3: teoria techniczna broni palnej
„Dwóch pięknych i wymuskach gamoni w stopniu kaprala prosto ze szkółki strzelało nam danymi technicznymi. Pomacaliśmy Wista, PMa, RPG 7 i PKaśke. Dobrze to na zdjęciach wygląda…” (Jacob)
„Na tym stanowisku również mogliśmy obczaić z bliska 2 noktowizory, niestety nie pamiętam jakie, ale nie były to cuda techniki nowszej generacji.
Mnie osobiście urzekł RPG, a zaraz za nim PKM, dźwięk pracy zamka (nawet na sucho) jest diabelsko piękny :D” (Parkie)
Punkt nr 4,
„Tutaj już był kolejny raj dla dużych chłopców. Na stanowisku została przedstawiona ewolucja broni palnej, zaczynając od AK a skończywszy na Berylu. Instruktorzy opowiadali o wprowadzanych modyfikacjach, karmili nas wiedzą techniczną (w mniejszym stopniu aniżeli na poprzednim stanowisku), ale za to mogliśmy rozkładać i składać Beryla do woli przez godzinkę! Tutaj również praca zamka jest bardzo przyjemna dla ucha :D” (Parkie)
Lecimy dalej
Stanowisko nr 5.
Szkolenie "mapowe" w standardzie MTU, czyli odnajdywanie na mapie danych punktów przez wykorzystanie …
Nie ma co się rozpisywać na ten temat tego punktu – poziom zaawansowania „Początkujący Harcerz”
No i wbrew logice zakończyliśmy na punkcie nr 1
W zasadzie tutaj miało miejsce to samo, co przy punkcie nr 2, z tym, że instruktor bardziej wdrążał nas w temat jaki będzie nas czekał na następnym punkcie, czyli na tym, na którym już byliśmy. Ok. godz. 18:00, pięknie opaleni przez sierpniowe słońce zakończyliśmy część teoretyczną.
„Padło hasło "MICHA", więc z ucieszeniem biorę kubeczek i idę ustawić się w kolejkę. Dopiero po chwili zorientowałem się, że coś mi za lekko jest na plecach.. NIE MAM REPLIKI ! Szybka obrótka na pięcie, jednak nie zdążyłem nawet ruszyć z miejsca. Czujne oko Scotta(instruktor) już mnie wypatrzyło. W imię przypomnienia zasad musiałem wykonać 30 pompek, Jacob zaraz za mną 35, też się zagapił ;)” (Parkie)
Jak już wspomniałem wcześniej, szkolenie teoretyczne zakończyło się ok. 18:00. Planowane rozpoczęcie kolejnej części – następny dzień 9:00. 15 h wolnego czasu?! Coś tu śmierdziało z daleka niczym z wylęgarni smoków. Jasne niczym to słońce co nas opalało przez cały dzień, było to, że w nocy nas przytargają w terenie. Przygotowałem szpej, buty przed wejście do namiotu, w gotowości bojowej zapakowałem się do śpiwora…
03:15 „JEB, BUM, BUM”(granaty hukowe latają po obozie). No i stało się. 5 min do zbiórki w gotowości bojowej. Pyk, myk 2 min i jestem gotów, wolnym krokiem dreptam na miejsce zbiórki, bo przecież mam jeszcze 3 min wolnego czasu.
Cała moja dziewiatka o czasie zwarta i gotowa, ale jakiś nie wszyscy byli tak zorganizowani i ktoś doleciał na zbiórkę w gaciach. No to pompujemy.
Zadanie: „Baza spalona, 15 min do bombardowania, ewakuacja”
Dostałem mapę i kartkę z Gridami. No i się zdziwiłem. Gridy zaznaczone na mapie (3 punkty),chyba po to, żebyśmy się nie zgubili, można się poruszać tylko drogami. Dystans 6-8 km (nie pamiętam dokładnie). No to kolejne zadanie dla harcerzy. Wysłali za nami niby pojazd pościgowy, który sobie jeździł i niby nam utrudniał (czyt. Jak się zbliżał to musieliśmy się na chwilę schować). Nadaliśmy wymagane komunikaty za każdym punkcie, pierwsi dotarliśmy na metę.
Wracamy do bazy… zjebka dla zasady, pompki i 2 h wolnego czasu.
Zbiórka. Pompki. Małe roszady względem teamów – dostaliśmy dwóch nowych, kogo, skąd – nie mam pojęcia. Zaczynamy szkolenie praktyczne
Jako pierwsze: szkolenie taktyczno-ogniowe. Instruktor pokazywał jak się pracuje w dwójkach, czwórkach, zwijanie z obrony okrężnej, utrzymywanie oczu na celu podczas marszu itp. Do tego wszystkiego dużo ciekawych historii opowiedzianych przez „pana z wojska”
Następnie: taktyka czerwona.
„Tutaj dowiedzieliśmy się w jaki sposób transportować rannych spod ostrzału, najczęściej w dwójkach.
Delikatnie szkolenie z zakresu opatrywania ran i obchodzenia się z rannym delikwentem.
Szkolenie było delikatnie męczące co dla niektórych. Dźwiganie, ciągnięcie XX kilo w pojedynkę było nie lada wyzwaniem.
Instruktorzy opowiadali o przypadkach jakie można spotkać na polu walki itp.
Została przedstawiona procedura wzywania MEDEVAC według 9 stopniowego standardu.” (Parkie)
Pierwszy z instruktorów może i miał wiedzę, ale jako przecinka używał niecenzuralnego słowa na K w stosunku 1:1 do pozostałych słów, a dodatkowo dydaktycznie przygotowany był jak nasi polscy drogowcy do zimy. Na szczęście całość szkolenia uratował drugi z instruktorów.
Po części teoretycznej przyszła kolej na symulację. Oj tutaj to nasza wyobraźnia została wystawiona na dużą próbę. Musieliśmy wyobrazić sobie wroga, który strzela do nas z kierunku wskazanego przez instruktora. Jako, że teren był jedną wielką piaskową patelnią to musieliśmy wyobrazić sobie przeszkody terenowe itp. Co jakiś czas ktoś „dostawał”, a my musieliśmy jakoś tam reagować. Jako, że nasza 11 była złożona z ludzi totalnie ze sobą niezgranych to miał tam miejsce taki chaos, że nie znajduję słów, żeby to opisać. Mimo wszystko wynieśliśmy z tego dużo nowej wiedzy.
Kolejny punkt: woda!
„Omówienie spraw bezpieczeństwa 120 sekund na zakamuflowanie (czyt. Błoto na twarz).
Pierwsza część polegała na przeprawianiu się dwójkami z użyciem pontonu tylko i wyłączenie na sprzęt(ponton o wymiarze 1x0,5m). Prąd w rzeczce znosił troszkę(tak troszeczkę, że gdyby nie liny asekuracyjne to w sytuacji, gdy ktoś nie dał by rady, zatrzymałby się 20km dalej na elektrowni wodnej) na prawo, więc trzeba było się troszkę namachać rękoma, zanim dobiło się do brzegu.
Osobiście podchodziłem do tego dwa razy, ponieważ mój pierwszy kompan nie specjalnie umiał pływać. Drugą częścią była przeprawa pontonem 4-osobowym na bojowo. Z jednego brzegu wypływa ekipa by na drugim odebrać 2 operatorów.
Tutaj z Jacobem na pełnej przyczajcie wczuliśmy się w klimat i staraliśmy się jak najciszej płynąć. Ponton załadowany, więc zawijka. Bardzo miło wspominam ten punkt, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem, dobre „ (Parkie)
Po wszystkim mokrzy podreptaliśmy na ostatni punkt: obserwacja i rysowanie szkicu terenu.
„Szkolenie dość jałowe, nie zostało jasno i klarowanie pokazane jak ten szkic wykonać, na teście sprawdzającym każdy robił to jak chciał. Zaznajomienie się z jakąś tam lornetkę MON'u, troszkę wiedzy teoretycznej odnośnie maskowania i ćwiczenie, które polegało na zamaskowaniu się w miarę możliwości i obserwacji przedpola, nanoszeniu go na szkic.
W założeniu mieliśmy mieć na to godzinę, więc dość dużo czasu. Sama sztuka kamuflażu mi, Felkowi i Jacobowi zajęła z jakieś 15-20 minut. Po tym czasie instruktorzy wydali komendę " do końca zadania 10 minut". WTF ?! Doczołgaliśmy się do wału, lornetka w rękę i obserwacja, notowanie. Koniec zadania. (Parkie)
Z przyczyn organizacyjnych (podobna grupa była już na drodze) zadanie zostało skrócone, a ogólnie rzecz ujmując, było zrobione na odpierdol. Była to część całego szkolenia, na którą chyba każdy z nas najbardziej czekał. Liczyłem na to, że dowiem się czegoś nowego na temat maskowania, prowadzenia obserwacji itp.(no bo przecież impreza ma w nazwie „Zwiadowców”)
Zakończył się dla nas drugi dzień szkolenia. Kolacja, ogarnięcie sprzętu przed zadaniem sprawdzającym. Chłopaki poszły spać, ja miałem na tą wspaniałą czynność aż 20 min bo musiałem udać się na odprawę dla dowódców.
Dostałem gridy i zadania. Czas budzić dziewczyny! :D
„Pamiętam jak dziś pierdolnik (ze szczęścia :D) w oczach Felka, kiedy przyleciał w rejon naszych namiotów i powiedział "przygotować się na wymarsz dwunastogodzinny". Kiedy leżymy w ciepłym śpiworze to nasuwa się jedna myśl, "kurwa".” (Parkie)
Kryptonim grupy FOX 4.
Zadanie 1: Przeprowadzić obserwację węzła drogowego w godzinach świtu – notować aktywność pojazdów ciężarowych
Zadanie 2: zbadać możliwości obronne celu w podanym gridzie (most kolejowy).
Start 00:00 – czas 7 h.
Przeciwnik w sile nieznanej patroluje teren - pozostać niewykrytym(wykrycie powoduje automatyczne niewykonanie zadanie).
Jako, że do wykonania obu zadań potrzebowaliśmy światła, to mogliśmy zacząć obserwację ok. 5:00, a że oba punkty były w dwóch odległych miejscach musiałem rozdzielić grupę na dwa TF’y.
Alfa: Niedźwiedź, Felek, Jacob, Parkie – bierzemy most
Bravo: dwa Psutaki, dwa Leniwce, Kass – idą na węzeł.
*(tych dwóch, których dostaliśmy w sobotę oddałem za zupełną darmochę :D)
Grupa Bravo wyszła pierwsza, 15 min po nich my. Pierwszy kontakt już po 30 min, buggy 200 m od nas śmignął drogą. Nie miał szans nas zobaczyć, dreptamy dalej. Jako punkt odniesienia obraliśmy nieużywane tory prowadzące do mostu. Gdy dotarliśmy do nasypu kolejowego ok. 1 km od celu usłyszeliśmy odgłos nadjeżdżającego auta. Zatrzymał się, trzask zamkniętych drzwi ok. 50 m od nas „Fuck! Wysiedli!”. Gleba! Cisza, cisza i nagle dwie latarki na nasypie, snopy światła szmerają nas plecach. Idą w naszą stronę… Minęli nas o jakieś 15 m. Odczekaliśmy jeszcze parę minut i dzida biegiem w przeciwną stronę. Zmieniliśmy trasę, przebiliśmy do rzeki. Bravo też zameldowało, że jest już na miejscu w gotowości do wykonania zadania.
Dojście do rzeki zajęło nam ok 2 h, szukanie mostu w nocy w terenie, który przypominał wietnamską dżunglę nie miało sensu, trzeba było czekać do świtu.
Znaleźliśmy sobie odpowiednie krzaki, dwóch spało po 30 min, dwóch warta i tak do 5:00.
O świcie okazało się, że z sypialni widać nasz cel. Zrobiliśmy jeszcze małe podejście i o 6:00 mieliśmy wykonany szkic terenu. 7:00 Bravo melduje wykonania zadania. 7:05 dostajemy z TOC nowe zadanie:” Wycofać się na północ”. Ustalamy z Bravo punkt RV. Przemieszczając się w dzień musieliśmy o wiele bardziej uważać na wykrycie, po drodze mieliśmy kilka kontaktów, spotkaliśmy się z Bravo w RV.
10:15 kolejne zadanie: dotrzeć do punktu ewakuacyjnego i nawiązać kontakt radiowy.
Tu już można było olać wykrycie, miało być szybko. Dotarliśmy sprawnie w pobliże lądowiska i się zaczęło! I tu miała miejsce kolejna symulacja, ostrzał przez snajpera, ranny, ewakuacja śmigłowcem, śmigłowiec się rozbija, kolejni ranny, ostrzał, kolejni ranny. Na końcu mieliśmy 5 całych i 4 rannych, wysłano nam wsparcie. Wykonaliśmy wszystkie zadania na czas, z rannymi, ale w komplecie wróciliśmy do bazy ok. 12:00.
Wszystko zakończyło się apelem i wręczeniem dyplomów.
Ot, tak to właśnie było!
Autorzy: Felek, Parkie & Jacob
Zdjęcia: Kamila Mrozek (Kici) & Łukasz Murzyn
Od siebie dodam, że żarcia było dużo ale kiepskie :)
OdpowiedzUsuńza to towarzystwo miałem doborowe.
Dzięki chłopaki za wspólny wyjazd.
- Niedzwiedz SH
Ale co Ty gadasz tej!flaczki były wyborne!
OdpowiedzUsuńFlaczki były wyborne i pompki do nich jeszcze lepsze! Pamiętajcie!!! Bluzy helikonu topią się od wysokiej temperatury! Pozdrawiam i dziękuję za wspólny wypad ;) Kass
OdpowiedzUsuń