8 października 2017

Operacja ŚWIT



Na milsim Świt zostaliśmy zaproszeni przez Bosmana w grudniu 2016 roku. Termin był odległy, ale wszyscy zdecydowali się wyjechać. W końcu Bosman jest założycielem SFSG. Udział w milsimie jest okazją do spotkania się starych przyjaciół i nawiązania znajomości przez nowych członków grupy z jej założycielem.

Nasza rola w milsimie została określona następująco:

„Działacie jako wojska specjalne. Kolejny raz jesteście testowani w trudnych warunkach z wymagającym przeciwnikiem. 

 W zeszłym roku zimą nie dopuściliście by Czarny Świt przechwycił sterowane pociski, dołożyliście im, ale część z tych terrorystów przetrwała. Teraz macie okazję zlikwidować ich dowodzenie oraz, a może przede wszystkim, nie dopuścić do tragedii. Teren, w którym przyszło wam działać, to przygraniczny (obecne) fragment ziemi, kiedyś zaludniony, dziś opustoszały. Jest on przynajmniej tymczasowo pod kontrolą nieprzyjaciela. Niedaleko znajdują się dwa miasta przygraniczne, które zamieszkuje ludność waszego kraju. Stacjonuje w tych miastach również brygada pancerna oraz pluton rozpoznania. Nieprzyjaciel ma zatem niebywałą okazję by jednym precyzyjnym atakiem zabić kilkaset tysięcy ludzi. Do takiej tragedii nie możecie dopuścić! 

 Jako jednostki rozpoznania oraz grupy uderzeniowe zostaniecie przerzuceni za linię wroga. Zróbcie robotę, nie zostawiajcie swoich na pastwę nieprzyjaciela i wracajcie do domu.” 

Mislim odbywał się na terenie byłego wojskowego magazynu amunicji w okolicach Prostek, niedaleko Grajewa. Teren gry obejmował 14 km2. Obszar zalesiony z licznymi budynkami (dawne składowiska materiałów wybuchowych).



Ostatecznie do akcji zgłosili się następujący operatorzy:
Fala, Fush, Filip, Solar, Elwo, Hasan, Dragon, Wojtyła, Berani

Dotarliśmy na miejsce noclegu 6.10.2017 ok. godziny 20.00. Nocowaliśmy na polu biwakowym położonym w lesie nad jeziorem, ok. 60 km na wschód od terenu działań. Na miejscu spotkaliśmy się z Bosmanem. Rozpaliliśmy ognisko i omówiliśmy nasze zadania.



Wstaliśmy wcześnie. Zimno trochę nie dało spać, ale również musieliśmy się zebrać wcześniej by dotrzeć na miejsce akcji przed godziną 9.00

Po przybyciu przezbroiliśmy się i przygotowaliśmy się na 36 godzinne działania.




Podzieleni na małe dwu, lub trzyosobowe grupy zostaliśmy zdesantowani na terenie operacji. Naszym pierwszym zadaniem było niedopuszczenie do zatrucia ujęć wody przez wroga. Na terenie działań znajdowało się pięć ujęć wody wraz ze zbiornikami.



W efekcie naszych działań udało się zneutralizować 4 z pięciu ładunków wroga, które miały zainfekować instalacje dostarczającą wodę dla okolicznej ludności. Podczas tej akcji, napotykaliśmy kontakty wroga. Żołnierze Czarnego Świtu maszerowali do zbiorników w celu aktywowania ładunków. Udało się nam zlikwidować kilka patroli wroga.



Następnym zadaniem była infiltracja budynków i sprawdzenie czy nie ukrywa się w nich wróg, lub nie jest składowana broń chemiczna. Były to budynki magazynowe otoczone 5-6 metrowym wałem z dwoma wejściami. Mieliśmy też zlokalizować dowódców wroga, których mieliśmy porwać lub zlikwidować. Patrolując teren nie napotkaliśmy żadnych kontaktów. Poruszaliśmy się ostrożnie, ale szybko. Staraliśmy się przemieszczać w sposób uniemożliwiający nasze wykrycie.




Po kilku godzinach patrolowania i sprawdzania budynków, otrzymaliśmy rozkaz obserwacji jednego z kompleksów w którym widziano ruch wroga. Do obserwacji zostały przydzielone dwie dwójki. Dragon z Elwem i Solar z Beranim. Jedni obserwowali teren od zachodu i północy, druga dwójka od południa i wschodu. Po godzinie obserwacji, nie widząc żadnego ruchu zwiadowcy weszli ostrożnie do kompleksu. Wewnątrz wałów nie zastano nikogo. Operatorzy podłożyli ładunki – pułapki w drzwiach do magazynu i wycofali się z kompleksu.




Ok. godziny 19 dowódca - Fala zarządził RV wszystkich dwójek zwiadowczych. Gdy już wszyscy przybyli na miejsce, ok. 20.00 dowódca poinformował nas, że ekstrakcja z miejsca operacji nastąpi o godz. 0.00. Zostały nam jeszcze cztery godziny na odnalezienie i neutralizację broni chemicznej.

Na terenie operacji znajdowały się dwa zbiorniki z trującą substancją. Posiadaliśmy tylko przybliżone koordynaty miejsca gdzie widziano broń. Po dwóch godzinach poszukiwań w pełnej ciemności, udało się nam zlokalizować jeden zasobnik. Wtedy właśnie dostaliśmy namiar na lokalizację wrogich sił. Zakładaliśmy, że są oni w posiadaniu drugiego zasobnika.



Z miejsca, w którym się znajdowaliśmy mieliśmy do pokonania ponad 1 km. W pełniej ciemności, zachowując szczególną ostrożność i ciszę, udało się nam pokonać tą odległość w 45 minut.

Przygotowaliśmy się do szturmu. Cicho i ostrożnie wspięliśmy się na wał okalający spodziewaną lokalizację wroga. Niestety nasze termowizory nie zarejestrowały, żadnych sygnatur cieplnych, Wroga nie było w kompleksie. Po dokładnym przeczesaniu budynków oczekiwaliśmy na dalsze rozkazy.

Po jakimś czasie przyszły. Wróg pojawił się w okolicach kompleksu, który wcześniej obserwowaliśmy. Dzieliła nas odległość 1,5 km. Nie mieliśmy już czasu na skryte podejście. Postanowiliśmy maszerować drogą, ryzykując wykrycie. Udało się nam dotrzeć w okolicę kompleksu o godzinie 23.45 i bez zbędnych przygotowań zdecydowaliśmy się na straceńczą akcję.

Udało się nam zlokalizować patrol wroga, przeczesujący perymetr zewnętrzny kompleksu. Na początku szturmu udało się nam go zlikwidować. Spodziewaliśmy się kilkukrotnej przewagi wroga w kompleksie. Liczyliśmy jednak na zaskoczenie i… prawie się udało.

Pomimo strat, część grupy udało się przedostać do wejścia, zachodniej bramy kompleksu. Mieliśmy już paru rannych. Opatrzeni przez medyka atakowali bramę, angażując wroga i odciągając jego uwagę od szturmującej wały sekcji szturmowej. Straty były coraz większe.

Szturmujący pokonali kilku wrogów na wale i już mieli śmiałym atakiem zaskoczyć wroga znajdującego się wewnątrz kompleksu, zajętego odpieraniem niestety coraz słabszych ataków spod bramy.

Całą akcję zakończył niespodziewany aczkolwiek spektakularny wyczyn jednego z naszych, żołnierzy, który postanowił zapoczątkować w naszej drużynie działania powietrzno-desantowe i ...„zdesantował” się wprost z wału, z nad bramy, spadając na plecy z wysokości ok 5 m.



W obawie o kondycję naszego kolegi, dalsza walka została przerwana. Szczęśliwie w ekipie, z którą walczyliśmy było dwóch profesjonalnych ratowników medycznych. Wprawnie zajęli się naszym kolegą, który protestując początkowo, ostatecznie dał się zbadać. Na szczęście nic mu się nie stało i już po kilku minutach pozbierał się.

Na tym zakończyła się Operacja Świt.

Postanowiliśmy przenocować na miejscu. Znaleźliśmy spokojne miejsce i rozłożyliśmy swoje norki i namioty. Rano już padało. Po spakowaniu się, wyruszyliśmy w podróż powrotną.



Wyjazd oceniamy jako bardzo udany. Było to co lubimy, prawdziwy milsim, wymagający, ciekawy teren, ciekawe zadania i szczęśliwe zakończenie. Zresztą tego trzeba się było spodziewać, w końcu imprezę przygotował Bosman.

Z forum SFSG:

„Zaskakujący desant wprost do wrogiego HQ na bosmanowym milsimie jasno pokazał, że taka operacja może w sposób natychmiastowy zakończyć każdy konflikt. Wprawdzie nie gwarantuje jeszcze wygranej ale ten element można jeszcze dopracować. Niestety wszystkich tych, którzy chcieliby od razu zasilić tą jakże widowiskową specjalizację, pragnę od razu poinformować, że na bycie w desancie trzeba sobie zasłużyć!” Cyt. Fala

„Z tego co zaobserwowaliśmy to wbrew wszelkim regułom lądowanie na plecach okazuje się całkiem bezpieczne. Wprawdzie z tej pozycji nie da się od razu przejść do klasycznych pozycji strzeleckich ponieważ odzyskanie oddechu i świadomości wymaga nieco czasu ale zamieszanie w szeregach wroga związane z tą nieoczekiwaną akcją daje szansę reszcie drużyny na całkowite przejęcie inicjatywy. Ponadto przy tym typie lądowania szturmowiec nie potrzebuje repliki. Warto jednak wykorzystać moment, w którym nachyla się nad tobą cała zaskoczona drużyna przeciwnika do tego, żeby się np wysadzić.” Cyt. Fala

„Moim zdaniem wyjazd był udany. Byliśmy przygotowani, pomijając problemy z komunikacją, ale to chyba nie było od nas zależne w tym terenie. Pierwsze godziny: czułem dumę po meldunkach o przejęciu hasła Zeusa, kontaktach z których wychodziliśmy bez strat i kolejnych zajmowanych zbiornikach. Zrobiliśmy pułapkę w HQ przez co pewnie zmniejszyliśmy morale przeciwnika. Ostatnie godziny pojawiało się jakieś tam marudzenie, ale mimo to walczyliśmy do końca i przeprowadziliśmy atak na pozycję przeciwnej strony.” Cyt. Dragon

„Wyjazd moge uplasowac w pierwszej 5 moich najlepszych wyjazdow, glownie milsimow. Dzialanie jako dwojka zwiadowcza pokazalo mi sens takiego bawienia sie, oraz nadaje dalszy kierunek mojej pasji jakim jest ASG.” Cyt. Fush

„Ja już nie bardzo się zastanawiałem i szybko schodziłem w dół żeby dołączyć do Filipa. Z pośpiechu zapomniałem, że na dole jest wjazd. No i wtedy desant, jak Morales'a z Killerów 2-óch. Resztę już widzieliście na własne oczy. Nie mam do nikogo pretensji to był mój błąd. Bardziej się przeraziłem jak mnie sprawdzali, czy nie jestem połamany niż samym upadkiem. Nawet się w pewnym momencie nieźle wkurzyłem na to sprawdzanie. Teraz wiem, że bez sensu. Sorry Panowie, sorry Filip bo mogło być ciekawie. :oops:Cyt. Desantowiec (ksywa znana autorowi😊)

Berani (SFSG)G